Aliczur o poranku. Maleńka wioska gdzieś po środku Pamiru budzi się powoli ze snu. Pierwsze promienie słońca wdzierają się bezlitośnie do domu. Wraz z nimi robi się jakby cieplej. Piecyk dawno dogasł, a noc byłaCzytaj dalej
Miesiąc: Kwiecień 2018
Pamir Highway: Kierunek Aliczur. Na stopa spychaczem
O poranku Murgob jest jeszcze bardziej wymarły niż za dnia. Wszędzie ze słońcem pojawia się, życie, nadzieja, ale nie tu. Tu nadzieja jeszcze nie dotarła. Może wypadła gdzieś na wybojach Pamir Highway. Murgob pozostaje zastygłyCzytaj dalej
Pamir Highway: Droga do Murgob. Na dachu świata
Pamirski sen. Wstaję jeszcze przed wschodem słońca. Wychodzę na podwórko. Przenikliwy chłód bezlitośnie wdziera się przez nogawki, rękawy, kołnierz. Powietrze jest tak zimne, że wydaje się gęste. Mrok rozdzierają wypełzające gdzieś głęboko zza horyzontu promienieCzytaj dalej
Pamir Highway: Z Osz do Sary Tasz. Początek
Słońce. Mnóstwo słońca. Wdziera się przez każdą, najmniejszą szparkę pomiędzy grubymi zasłonami. Odgłos łąki, ze świerszczami, brzęczeniem much i innych owadów przeplata się z dyskretnym gwarem miasta. Do tego żar, który pochłania szczelnie całe miasto.Czytaj dalej
Pamir Highway na stopa. Wideo
Podróż po Kirgistanie i Tadżykistanie. Pamir Highway czyli Pamirski trakt autostopem. Szedłem piechotą, jechałem na rowerze, marszrutką, dzieloną taksówką, Land Cruiserem, na pace UAZ-a Buchanki, w lemieszu spychacza i w chińskiej ciężarówce. Przemierzyłem ponad tysiącCzytaj dalej
Podróż do Lizbony. Spacer w rytmie fado. Wideo
Spacer przepięknymi ulicami lirycznej stolicy Portugalii. Weekend w Lizbonie, który miał być zwyczajną wycieczką, city-break’iem, ale zamienił się w miłość w rytmie fado i oparach ginjy. Lizbona to koniec starego kontynentu. Granica Europy i Afryki.Czytaj dalej
Muzyka moich ulic. Partytura Lizbony
Kiedy pod jedną z relacji z moich podróży przeczytałem, że piszę „jak Kydryński o Lizbonie” nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Marcin Kydryński kojarzył mi się z radiem, muzyką i z Anną Marią Jopek.Czytaj dalej
Wiejska Alfama. Do bólu prawdziwa
Poranek w Lizbonie. Nie słychać już Fado. Zza ciężkich chmur gdzieś tam nieśmiało przeciska się nisko wiszące słońce. Biegnę nabrzeżem na zachód. Za plecami coraz mniejsza Alfama. Przede mną niebo przecina ogromny most 25 kwietnia.Czytaj dalej
Lizbona. Świat schyłkowy, fado i ginja
Dookoła szaruga. Tępy stukot kropli o żeliwne balustrady balkonów i rude dachówki. Niby nie ma prawa być tego słychać, a jednak. Kurtyna siąpiącego deszczu powoli się rozstępuje, odsłania rzędy okien, kolorowe elewacje i czerwone dachyCzytaj dalej